BLOG – PRAKTYCZNA IMPROWIZACJA
Stand-up vs Impro: 4 rzeczy, których improwizatorzy mogą nauczyć się od Stand-Uperów
„Kabaret jest dla starych dziadów”, „W stand-upie to tylko przeklinają”, „Impro jest lepsze, bo jest spontaniczne”.
Słyszeliście to? Te wojny plemienne toczą się od lat w komentarzach w internecie, a co gorsza – czasem nawet w garderobach samych komików. To błąd. Zamiast hejtować inne formy komedii, lepiej się im przyjrzeć. Bo zawsze można się z nich czegoś nauczyć.
Żyję w kilku równoległych światach. Z jednej strony jestem trenerem i improwizatorem, z drugiej – organizatorem wydarzeń stand-upowych. Obserwując te dwa środowiska z bliska, widzę, jak wiele mogą sobie nawzajem zaoferować. Zresztą w Polsce mamy świetnych komików i komiczki, którzy zarówno są świetni w impro jak i w stand-upie. I to widać w ich technice komediowej. Jak te światy dają im nowe narzędzia i szersze pole do popisu.
Dziś pierwsza część cyklu: Czego improwizatorzy mogą nauczyć się od stand-uperów?
Oto 4 lekcje, które zmienią Twoje podejście do improwizacji.
1. Świadomość struktur komediowych (Warsztat)
Improwizatorzy często działają intuicyjnie. Stand-uperzy działają analitycznie.
Stand-up to forma pisana. Komik spędza godziny na cyzelowaniu tekstu, dobieraniu słów i skracaniu zdań, aby uzyskać maksymalny efekt. Dzięki temu stand-uperzy mają często o wiele większą wiedzę na temat mechaniki żartu.
Czego warto się od nich uczyć?
- Struktura Setup/Punch: To absolutna podstawa. Setup buduje napięcie i oczekiwanie, Punch (puenta) je rozładowuje, zaskakując odbiorcę.
- Ekonomia słów: Improwizatorzy mają tendencję do „lania wody”. Stand-uper wie, że każde zbędne słowo oddala go od śmiechu publiczności.
- Rodzaje humoru: Świadome używanie humoru obserwacyjnego, absurdalnego, call-backów (nawiązań do wcześniejszych żartów) czy act-outów (odgrywania scenek).
W impro uczymy się „w boju”, na scenie. Stand-uperzy uczą się w domu z notatnikiem, a potem weryfikują to na scenie. Warto pożyczyć ten analityczny nawyk: po spektaklu zastanów się, dlaczego dany moment był śmieszny. Jaka struktura tam zadziałała?
2. Odporność na presję (Samotność na scenie)
W grupie impro odpowiedzialność rozkłada się na kilka osób. Jeśli Ty nie masz pomysłu, partner Cię uratuje. Jeśli scena siądzie, to „wina nas wszystkich”. Publiczność impro jest też zazwyczaj bardziej wyrozumiała – doceniają sam fakt podejmowania ryzyka „tu i teraz”.
Stand-uper jest sam. Ma tylko mikrofon, światło i swoje teksty. Jeśli publiczność milczy – to jego wina. Jeśli buczy – to wina jego żartów. Presja jest gigantyczna.
Wyjście na scenę z gotowym (nawet przetestowanym) materiałem i zderzenie go z chłodną publicznością wymaga „stalowych nerwów”. Czego możemy się tu nauczyć?
- Pewności siebie: Umiejętności trzymania ramy nawet wtedy, gdy żart nie wejdzie.
- Radzenia sobie z ciszą: Stand-uperzy nie boją się pauzy. Improwizatorzy często panicznie ją zapełniają.
- Odwagi w monologach: Umiejętność wyjścia na środek i pociągnięcia sceny samodzielnie, gdy sytuacja tego wymaga.
3. Prawda o sobie (Odsłonięcie)
Zarówno początkujący improwizatorzy, jak i początkujący stand-uperzy popełniają ten sam błąd: uciekają od prawdy.
- W impro chowamy się za dziwnymi postaciami, kosmitami i abstrakcją.
- W stand-upie nowicjusze często próbują szokować wulgaryzmami, zamiast powiedzieć coś ciekawego o sobie. Co czują, co lubią, czego nie lubią, jakie mają problemy w swoim życiu? Jakie przekonania?
Jednak najlepsi stand-uperzy często wygrywają szczerością. Mówią o swoich lękach, porażkach, o tym, że nie lubią swoich dzieci, albo że boją się starości. Mówią to, co my wszyscy myślimy, ale wstydzimy się powiedzieć głośno.
To lekcja dla improwizatora: najśmieszniejsza jest prawda. Zamiast wymyślać na siłę „śmieszne” problemy, wykorzystaj swoje prawdziwe. Odsłoń się. Powiedz na scenie coś, co niesie ze sobą ryzyko osobiste. Jeśli Twoja postać boi się, że nie dostanie kredytu – niech to będzie Twój prawdziwy lęk. Publiczność to wyczuje i doceni.
4. Konkret i pamięć emocjonalna
W impro unikamy „planowania”. Ale czasem prowadzi to do banału. Pada hasło: „Kuchnia”. Co robią improwizatorzy? Znowu trą tę nieszczęsną, niewidzialną marchewkę albo mieszają w garze bezimienną zupę. Nuda.
Stand-up opiera się na detalu. Komik nie powie „jadłem śniadanie”. Powie: „Jadłem rozmiękłe płatki z zimnym mlekiem, bo lodówka mi nie działa”.
Jak to przenieść na impro? Użyj pamięci. Chcesz zagrać scenę w kuchni? Nie graj „ogólnej kuchni”. Przypomnij sobie swoją kuchnię z dzisiejszego poranka.
- Co dokładnie jadłeś? (Ja dzisiaj rano robiłem kaszkę manną z syropem truskawkowym i owocami – zero ściemy).
- Jak wyglądał Twój nóż?
- Czego Ci brakowało?
Kiedy zaczniesz odtwarzać na scenie prawdziwą czynność, którą wykonywałeś rano (smarowanie chleba resztką twardego masła, które drze kromkę), scena nabierze życia. Będzie unikalna. Będzie Twoja.
Stand-uperzy budują swoje występy na konkretnych obserwacjach rzeczywistości. Improwizatorzy też powinni czerpać z tej bazy danych, zamiast silić się na „oryginalność” z powietrza.
A Ty? Co dodałbyś do tej listy? Czy zdarzyło Ci się „ukraść” jakąś technikę ze stand-upu do swoich scen?
W kolejnym wpisie odwrócimy sytuację i sprawdzimy, czego stand-uperzy mogą nauczyć się od improwizatorów.





